wtorek, 4 marca 2014

Nowe Mapy Google. Kto wymyślił taki "shit"

Z doświadczenia wiem, że konstruktywna krytyka każdemu jest wskazana, nawet największym. Tym razem dostało się Google ;)

Dawno nie wchodziłem na nowe mapy Google aczkolwiek chyba z miesiąc temu gdzieś przeczytałem, że dostępna jest nowa wersja serwisu www mapy Google. Nie miałem takiej potrzeby to nie wchodziłem. Nie ekscytuję się wszystkim o czym piszą podrzędne media. Uważam, że na wszystko przyjdzie czas.

Dziś pilnie wytyczam trasę do Sądu w Krakowie, gdzie mam stawić się jutro. Oczywiście wchodzę z przyzwyczajenia na http://maps.google.pl i widzę nową wersję serwisu. Powolniejszą, kolorowszą, ze frykasami. Już na wstępie mi się to nie podoba. No ale ok. Spróbujmy wytyczyć trasę z dworca do Sądu. Klik, pisze 3 km, 8 min samochodem. Podejrzyjmy trasę. Wtedy ucieka albo punk startu albo mety. Albo jak oddalam to gubi się wytyczona trasa i muszę wpisywać na nowo. Nie umiem łatwo znaleźć skali mapy, to absolutnie podstawa. Moje rozczarowanie sięga zenitu. Co jak co, ale czy ktoś wziął pod uwagę usability użytkownika? Czy może Piar Google'a uznał, że lepiej sprzeda się wersja map dla półgłówków, czyli z kolorami, wodotryskami, przeźroczystością i tym podobne. A co z fundamentalną zasadą Einsteina
 
Wszystko powinno być tak proste jak to tylko możliwe. Ale nie prostsze.


W tym momencie nie wytrzymuję i w myślach wyparowuję z hasłem "Kto wymyślił taki shit ?". Nie zamierzam przechodzić kursu z obsługi Map Google, aby używać tego produktu.
Google zapomniało o powyższej zasadzie w swoim produkcie. Na szczęście niektórzy giganci o niej pamiętają.

I wiecie co? W tym momencie wchodzę na Bing Maps. Mapa szybko się wczytuje. Z łatwością wytyczam trasę od punktu A do punktu B. Nic mi się nie chowa, nie muszę powtórnie wpisywać adresów. Wszystko jest na swoim miejscu, widzę nawet skalę mapy ;) Jestem zadowolony.

Naprawdę dużo mi nie trzeba, abym był zadowolony. Zamierzam od teraz korzystać z Bing Maps. Na razie z map. Choć niewykluczone, że jak znowu G wymyśli jakiś "fitszers " od którego głowa boli w innym swoim produkcie, to poszukam czegoś w zastępstwie. Zmiana przyzwyczajeń może i dla części użytkowników jest bolesna, ale jeśli przyniesie spokój i zadowolenie w przyszłości, to znaczy że warto było. I znaczy że warto podjąć trud zmian. Nie jestem osamotniony w tym podejściu, to fakt. Dla jasności, nikomu nie grożę ani nie proszę o łaskę ;) Po prostu wyrażam swoją opinię. Jestem pewien że część użytkowników internetu poprze mnie w swoich poglądach. A czy Google powinno uwzględniać takie opinie przy wypuszczaniu kolejnych wersji produktu? Powinno, jeśli ceni opinie świadomych użytkowników internetu. A jeśli nie ceni, to ich problem. Na literze G alfabet się nie kończy ...
Rafał Lysik


2 komentarzy:

Moje Gotowanie pisze...

Z absolutną premedytacją popieram powyższe poglądy. Po pierwsze - na mnie konstruktywna krytyka działa bardzo budująco, a po drugie uwielbiam prostotę.
Pozdrawiam :-)

Victorya pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi myślami.Spam nie będzie tolerowany.